Music

28.6.14

Po prostu bądź-epilog


Dzisiaj zwracam się do Was z epilogiem. Wiem, że jest on dość nietypowym, bo tak naprawdę jest to sytuacja z życia Alicji i Maksa, już po ślubie i w oczekiwaniu na pierwsze dziecko. Mimo, że jest krótki (tak jak całe opowiadanie) to myślę, że optymistyczny =)

7 miesięcy później…
- Kochanie, wróciłem! – powiedział Maks wchodząc po schodach.
- Nareszcie – odezwała się, wstając z kanapy i przytulają się do niego. – Już naprawdę nie mam, co robić: starłam kurze, odkurzyłam, zmyłam podłogi, wypolerowałam wszystko, zrobiłam pranie… - mówiła tak szybko, a on z uśmiechem jej przytakiwał.
- Kochanie – przerwał – miałaś odpoczywać. Myślisz, że dzieci lubią sprzątać? – dotknął czule jej sporego rozmiaru brzucha.
- Ale Maks… - spojrzała na niego błagalnie. – Mówiłam, żebyś przyniósł mi, chociaż dokumentacje, wtedy mogłabym siedzieć.
- Ala, miałaś odpoczywać – powtórzył, a ona zrobiła oburzoną minę. Chciał ją pocałować, ale zrobiła unik.
- Dopóki nie przyniesiesz mi dokumentacji – zero bliskości.
- Jeśli tego chcesz, ale i tak zaraz się na mnie rzucisz tak jak tydzień temu – powiedział z zadziornym uśmieszkiem, a ona czuła jak robi się czerwona.
- Zobaczymy – powiedziała i oddaliła się w stronę sypialni.

>< 

Cały wieczór spędzili oglądając film. Alicja prowokowała Maksa jak tylko mogła, aby wygra „zakład”. On był jednak nieugięty, cały czas udawał, że jest maksymalnie skupiony na filmie. W pewnym momencie Ala chwyciła pilot i wyłączyła telewizor.
- Ej, oglądałem – powiedział oburzony.
- Wiem – odpowiedziała i natychmiast zamknęła jego usta namiętnym pocałunkiem.
- Mówiłem – stwierdził, gdy oderwali się od siebie w celu pozbycia się zbędnej odzieży.
- Zdecydowanie za dużo mówisz.
Zawsze w takich sytuacjach liczyli się tylko oni. Byli w swoim świecie, świecie miłości, przez nich zwanym krainą czarów…







24.6.14

Będziesz mi w stanie kiedyś wybaczyć?


Hej! Dziś dodaje jednorazówkę – jednoczęściowe opowiadanie. Wiem, że długie przerwy w pisaniu mi nie służą, ale mam nadzieje, że jest do przeżycia. Komentujcie!

Ostatnie miesiące były dla mnie okropnym koszmarem! Oczywiście na początku było wspaniale – ja, Maks i ślub, który był jak z bajki… Potem jak to w bajkach bywa – dramat! Olga, dziecko, nasze rozstanie. To wszystko działo się tak szybko. Normalni ludzie dawno stwierdzili, że nasz związek nie ma szansy na przetrwanie. Przyznam się, że z początku też tak pomyślałam, dlatego stwierdziłam, że najlepszym sposobem jest wyjazd do Warszawy, aby odpocząć od rzeczywistości, od Maksa, który nalegał, żebym została. Nie zrozumiał, że potrzebuje czasu, w końcu jestem KOBIETĄ! Nie potrafię przejść do porządku dziennego po tym jak powiedział mi, że będzie miał dziecko z inną. Nie jestem stworzona do życia w trójkącie, a właściwie to w czworokącie. Wszystko zmieniło się w dniu, gdy zadzwoniła do mnie Beata – moja kochana siostrzyczka. Opowiedziała o wszystkim, co działo się w Toruniu, oj działo się działo. Olga urodziła przedwcześnie synka – no to moje gratulacje! Ale to nie było najważniejsze… Wyniki testów na ojcostwo nie wykazały ŻADNEGO pokrewieństwa między Maksem, a synem Olgi! Muszę tam wrócić!

>< 

Obrałam kierunek – Toruń. Zachowuje się jak jakaś wariatka! Co nagle pójdę do niego i zacznę go pocieszać?! Wiem tylko, że takiej szansy od losu mogę już nie dostać. Czasem warto zawalczyć o swoje… Mam nadzieję, że uda nam się znów by razem, tylko czy Maks też tego chce? Przecież przysięgałam mu przed ołtarzem, że go nie opuszczę. Pojawił się pierwszy problem, a ja uciekłam. Jak mogłam być taka głupia?! Zawiodłam go, przede wszystkim, jako żona. A tak mówiłam na niego, gdy wyjechał do Somalii, a teraz zrobiłam dokładnie to samo! Jestem żałosna….

>< 

Muszę z nią porozmawiać… Nie potrafię bez niej żyć! Wiem, że to może głupio zabrzmi, ale cieszę się, że to nie moje dziecko. To znaczy chciałbym mieć dziecko i to bardzo, ale tylko i wyłącznie z Alicją. Tylko, żeby spełnić to marzenie muszę sprowadzić ją do Torunia, a jak nie to ja się wprowadzam do Warszawy! Powinienem spakować najpierw walizki, gdybym musiał tam zostać. Oby nie!

>< 

Już od jakiś 40 minut siedzę pod mieszkaniem Maksa Kellera – mojego męża. Jak to ładnie brzmi! A co jeżeli zażąda rozwodu? Nie mogę tak myśleć, muszę w końcu nacisnąć ten cholerny dzwonek! O drzwi się otwierają, a zza nich wyjawia się Maks z walizką. O nie! Wyjeżdża?!
 - Alicja? – zapytał z niedowierzaniem.
- Przepraszam, wychodziłeś, ja nie powinnam…- powiedziałam i zaczęłam się oddalać, ale on wyminął walizkę i podążył za mną. Nagle napotkałam przeszkodę – ściana. Idiotka! Stał tak blisko, a nasze usta dzieliły minimetry.
- Może wejdziemy do środka? – czar prysł! Jeszcze chwila, a byśmy nie mogli się od siebie oderwać. Kurde! Ja to mam szczęście do niezręcznych sytuacji…
- Jasne – odpowiedziałam.
Po chwili siedziałam w salonie i czekałam, aż Maks wróci z kuchni. Poszedł niby po herbatę, ale wiem, że pewnie bije się teraz z własnymi myślami. O idzie! Usiadł obok mnie czekając jak zacznę mówić.
- Słyszałam o tym, co się stało w Toruniu, jak mnie nie było…Przykro mi, naprawdę – powiedziałam i położyłam rękę na jego ramieniu, ale natychmiast ją zdjęłam, nie mogłabym z nim rozmawiać, dotykając go. To nie ułatwiłoby skupienia się nad tym, co mówię.
- Tobie jest przykro? To mi jest przykro, albo nie, ja jestem wściekły! Pozwoliłem ci odejść i skupiłem się na dziecku, które nie było moje! – mówił podniesionym tonem.
- Skąd mogłeś wiedzieć? To wszystko, to tylko i wyłącznie moja wina. Parę miesięcy temu ci coś obiecałam, była to obietnica do końca życia – ja złamałam ją po zaledwie 2 miesiącach. Uciekłam przed problemem, zawiodłam cię – w moich oczach pojawiły się łzy.
- Alicja, o czym ty mówisz?
- Kim jest żona, która tak łatwo odpuszcza, nie walczy? Jestem nic nie warta, jestem…żałosna – teraz płakałam, wręcz histeryzowałam, ale Maks natychmiast zagarnął mnie w swoje ramiona, powtarzając, że wszystko będzie dobrze.
- Nie płacz, proszę cię – mówił spokojnym głosem. Po chwili nie miałam już nawet siły, żeby płakać.
- A wiesz, dlaczego tak trudno mi było z tym pogodzić? Bo to ja chciałam dać to ci dziecko, to pierwsze dziecko… - kontynuowałam.
- Ala, kochanie – zorientował się, co powiedział. – Przepraszam, to był odruch, nie powinienem…- tłumaczył się skrępowany.
- Mógłbyś to powiedzieć jeszcze raz? – zapytałam z tymi iskierkami szczęścia w oczach.
- Kochanie… - zawahał się. – Będziemy mieli dziecko, ale nie jedno, całą gromadkę, – jeśli tylko będziesz chciała – powiedział z taką czułością w głosie.
- Będziesz mi w stanie kiedyś wybaczyć? – spytałam niedowierzając.
- Ja? Ja nie mam ci, czego wybaczać – stwierdził i delikatnie musnął moje usta, a ja znacznie pogłębiłam pocałunek. Po chwili oderwał się ode mnie. Zrobiłam oburzoną minkę. – Wiem, w jakim to kierunku zmierza – powiedział z zadziornym uśmieszkiem, – ale jeżeli teraz tego nie przerwiemy, jutro będziemy niewyspani – wskazał na zegarek, na którym widniała godzina 23:43.
- Powiedzmy, że zgadzam się na twoje warunki, ale najpierw powiesz mi, dokąd się wybierałeś – spojrzałam na walizkę stojącą w kącie.
- Ehhh… do ciebie – spojrzał mi prosto w oczy. – Musiałem się przygotować na ewentualną przeprowadzkę, gdybyś nie chciała wróci ze mną do Torunia.
- Wiesz, że cię kocham?
- Pomyślmy… - udawał, że się zastanawia – Mam trochę wątpliwości, czy mogłabyś je rozwiać?
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię – mówiłam po każdym czułym pocałunku.
- Wystarczy – powiedział z uśmiechem – a teraz…
- A teraz…. – kokietowałam go, „przypadkowo” go dotykając.
- Przestań – starał się powiedzieć poważnie, ale wiedziałam, że zaraz się zacznie śmiać. – A teraz grzecznie pójdziemy spać.
- Maks… - wypowiedziałam przeciągle jego imię i zrobiłam słodką minkę.
- No dobra. Wspólny prysznic?
- Z tobą? Zawsze.







22.6.14

Zmiany


Przepraszam Was wszystkich za zamieszanie. Wyniknęło ono z powodu zmiany wyglądu bloga, aby łatwiej formatowało mi się wszystkie ustawienia usunęłam posty z opowiadaniem „Po prostu bądź”. Mam nadzieję, że niedługo zakończę „odnawianie” bloga i nie będę musiała wprowadzać Was w błąd. Tych, co liczyli, że pojawiła się tutaj nowa notka zawiodłam, ale postaram się to nadrobić =)

Po prostu bądź cz.5


Jakby na to nie patrzeć cały dzień spędzili w łóżku. Maks obudził się dopiero w okolicach godziny osiemnastej. Stwierdził, że najwyższa pora coś zjeść. Delikatnie wstał, aby nie obudzić Ali i już miał udać się do kuchni, ale przypomniał sobie, że zapomniał o czymś dość ważnym. Podszedł do komody, wodził wzrokiem poszukując czerwonego pudełeczka. Wyjął z niego pierścionek, a następnie delikatnie wsunął, na szczupły palec śpiącej Alicji. Teraz mógł iść zrobić kolację.

><

Przewróciła się na drugi bok, aby przytulić się do Maksa, jej Maksa. Była strasznie zdziwiona, gdy ujrzała kołdrę uformowaną na kształt człowieka. Rozejrzała się w prawo, w lewo, po chwili usłyszała dźwięk tłuczonego szkła. Wstając zobaczyła małą błyskotkę na palcu uśmiechnęła się, a następnie zarzuciła koszulkę Maksa i po cichu zmierzała w kierunku kuchni. Oparła się o framugę drzwi i obserwowała jak jej ukochany sprząta potłuczony talerz. Patrząc na niego znów przypomniała jej się przeszłość, to jak bała się o niego, myślała, że już nigdy go nie zobaczy, a jednak jest przy niej i dla niej. Opamiętała się i na paluszkach podeszła do niego, wtulając się w jego plecy. Momentalnie przestał kroić pomidora, obrócił się i nie patrząc na to, co ma mu do powiedzenia, wpił się w jej usta. Nagle Ala odepchnęła go.
- Nie mogę pozwolić, żebyś miał nad mną przewagę – powiedziała lekko oburzona.
- Hmmm… - odpowiedział jej tylko miną zbitego pieska.
- A z drugiej strony moje zdanie się już nie liczy? – zapytała „poważnie” popatrzyła na pierścionek
- Przecież powiedziałaś…- przerwała mu.
- Że zawsze byłam i to się nie zmieniło – po tych słowach pocałowała go czule, jakby chcąc wyrazić całą swoją miłość.
 Następne dni mijały im stosunkowo spokojnie. Każde z nich chciało zapomnieć o przeszłości, o tym, co jest zamkniętym rozdziałem. Pozostawało pytanie czy da się zapomnieć? Chyba nie, ale jedno jest pewne - złe wspomnienia można zastąpić lepszymi…




Po prostu bądź cz.4


Leżeli wtuleni w siebie zmęczeni, ale szczęśliwi. Z racji tego, że była dopiero godzina 14:30, a dyżur rozpoczynali jutro rano, mieli dużo wolnego czasu. Nie rozmawiali, każde z nich było pogrążone we własnych myślach. Alicja kreśliła opuszkami palców serduszka na nagim torsie Kellera, rozmyślając jak teraz będzie wyglądało jej życie. Nie miała bladego pojęcia jak się zachować: zapomnieć i zachowywać się jakby jego wyjazd nie miał miejsca, czy może zachować dystans? On myślał, myślał o niej i tylko wyłącznie o niej: jak zareagowała na jego czułości, czy nie przesadził? Ale jak można myśleć racjonalnie w takich momentach? Nikt, kto tego nie przeżył nie może wypowiadać się na ten temat. Jego rozmyślenia przerwał uroczy głos:
- Maks?
- Hmm…
- Co teraz będzie, co z nami?
- Nie wiem, totalnie nie wiem – po tych słowach spojrzał jej prosto w oczy. – Ale wiem jedno, nie chce, żebyś mnie zostawiła – powiedział, a oczy zaszły mu łzami.
- Maks…- przytrzymała jego policzek. – Nie po to tyle o ciebie walczyłam, żeby cię teraz zostawić – ona również się wzruszyła.
- Boję się, cholernie się boję, że pewnego dnia nie uwierzysz, tak jak ja nie uwierzyłem. Nie mogę sobie tego wybaczyć, ja nie wiem jakbym się czuł będąc na twoim miejscu…
- Nie, Maks to była moja wina… nie mogłam cię postawić przed takim wyborem. To jest twój ojciec – natychmiast jej przerwał.
- To był mój ojciec, przez niego straciłem cię, przez niego cię zawiodłem i być może nigdy nie odzyskam twojego zaufania – tym razem to ona mu przerwała.
- Maks… ja tylko potrzebuję trochę czasu.
- No właśnie, gdyby nie on być może, a nawet na pewno, bo już ja bym się o to postarał – w tym momencie posłał jej szczery uśmiech – bylibyśmy małżeństwem.
- Czasu nie cofniemy, nie marnujmy go. Skoro przeszłość mamy zamknąć za sobą muszę ci coś wyznać… - przybrała poważny wyraz twarzy. – Kiedy wyjechałeś czułam się okropnie, porzucona, nieważna i wtedy pojawił się Bartek – Keller coraz z większym skupieniem patrzył się na nią. – Spędziłam z nim noc – powiedziała jak najszybciej się, bojąc się jego reakcji.
Tego się nie spodziewała, natychmiast zagarnął ją w swoje ramiona i pocałował w czoło. Takim małym gestem pokazał jej, że wybacza, że nie ma jej tego za złe. No bo jak? Nie byli wtedy razem i to on zawiódł.
- Na misji – zaczął – myślałem o nas, oddałaś mi pierścionek, dałaś mi do zrozumienia, że to koniec… Olga wykorzystała to jak się czułem – zamknął oczy. – Przespałem się z nią.
Alicja jeszcze mocniej się w niego wtuliła. Najważniejsze było to, że tą rozmowę mają już za sobą. Nie mogliby żyć, żyć razem nie wiedząc o wszystkim. Po paru minutach, Maks zdecydował się na coś jeszcze…
- Chciałbym, – głos mu się załamał – żebyś znowu była…
- Zawsze byłam – przerwała i posłała mu piękny uśmiech.

Ta rozmowa dała im nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Mówi się, że miłość przetrwa wszystko, ale czy to prawda? Odpowiedź jest prosta: miłość – nie, ale prawdziwa miłość – jak najbardziej. 

Po prostu bądź cz.3


- Chodź do mnie – powiedział Maks po chwili milczenia. – Jeszcze się przeziębisz – Alicja na znak, że się zgadza twierdząco pokiwała głową.
Pomógł jej wstać, a następnie złapał za rękę i splótł ich palce. Zmierzali w kierunku domu, przez las, w którym niegdyś dawali upust swojemu pożądaniu. Tyle cudownych chwil przeżyli właśnie tutaj. Alicja wspominając, uroniła parę łez. Po zaledwie 10 minutach wchodzili po schodach kierując się w stronę mieszkania Maksa. Podążyli do salonu, Keller wskazał ręką, żeby usiadła, on udał się do kuchni w celu zaparzenia herbaty z cytryną. Gdy wrócił zastał tak cudowny, a zarazem tak znany widok – Ala spała. Przykrył ją kocem i spojrzał w jej czekoladowe oczy, które teraz były przykryte równie pięknymi powiekami. Niestety, poważna rozmowa musi zaczekać.

>< 

Obudziły ją promienie słońca wpadające do sypialni, przez lekko uchylone okno. Rozejrzała się i po chwili uświadomiła sobie, dlaczego tutaj jest. Leżała na dużym łóżku, szczelnie okryta kołdrą. Po chwili dotarło do niej coś jeszcze, Maks leżał na podłodze, oparty o nocny stolik. „No tak, widocznie tak długo mi się przyglądał aż zasnął” – pomyślała, a następnie pocałowała go w czoło. Mruknął coś pod nosem i zaczął przewracać się na drugi bok, jego ręka sunęła się i straciła oparcie. Natychmiast otworzył oczy i ujrzał uśmiechającą się Alę.
- Będziesz się tak ze mnie śmiała, czy może posuniesz się trochę? – powiedział z charakterystyczną chrypką w głosie.
- A może jakieś „dzień dobry”? – udała oburzenie.

- Dzień dobry – wdrapał się na nią i przygryzł jej wargę, patrząc jak zareaguje. Długo nie musiał czekać, bo od razu wpiła się w jego usta. Całowali się długo, na nowo poznając smak ust drugiej osoby. Tak bardzo im siebie brakowało... Choć wiedzieli, że seks nie zastąpi im rozmowy, nie umieli przerwać. Odrywali się od siebie tylko w celu zdjęcia bardzo zbędnej, w tej chwili, garderoby. Przeżyli jeden z najcudowniejszych, a zarazem aktywnych poranków. Za tym tęsknili.  

Po prostu bądź cz.2


Maks wybiegł ze szpitala jak opętany. Znał ją za dobrze, żeby nie wiedzieć gdzie pobiegła. Zawsze się tam ukrywała, kiedy miała problem. Nie pomylił się. Siedziała, w tajemniczym lasku niedaleko jego domu, przez który chodzili do pracy, szczęśliwi, zakochani. Skulona w kłębek, płakała, zbyt dużo wrażeń sprawiło, że nawet nie zdążyła przebrać się z lekarskiego kitlu. Rozmazany makijaż, poczochrane włosy, a mimo to wglądała dla niego najpiękniej na świecie. Tak bardzo brakowało mu jej w Somalii, jej czekoladowych oczu, jej pięknych aksamitnych dłoni, całej Alicji, niegdyś jego Ali. Powolnym krokiem szedł w jej kierunku, uklęknął i założył niesforny kosmyk jej włosów za ucho.
- Przepraszam – powiedział kojącym głosem, uniósł jej podbródek do góry i wymusił spojrzenie. – Przepraszam, że nie byłem w stanie uwierzyć w to, co mi mówisz. Mama powiedziała mi o wszystkim, gdybym mógł cofnąć czas…
- Ale nie możesz – przerwała mu.
- Wiem, mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz – musnął palcami jej zaczerwieniony policzek, po czym zaczął wstawać. Złapała go za rękę.
- Zostań, proszę…- powiedziała i lekko się uśmiechnęła. – Maks, nie cofniemy już czasu, nie marnujmy go – stwierdziła i jak najmocniej wtuliła się w Kellera, mocząc mu koszule.
Przytulali się 10, 15, 40 minut, czas nie był ważny. Liczyli się tylko oni i miłość, która przetrwała tak ciężką próbę oraz pytanie czy przetrwa następną. To, że był tak blisko wywołało u niej kolejną fale płaczu. Maks widząc jak cierpi najważniejsza kobieta w jego życiu, czuł się jeszcze bardziej winny całej tej sytuacji. W końcu gdyby uwierzył, nie wyjechał do tej pory byliby razem być może, jako małżeństwo. Mimo wszystko był szczęśliwy, że jest tutaj razem z nią, trzyma ją w ramionach i szepcze, że wszystko będzie dobrze, Nagle Szymańska odsunęła się od niego, patrząc w jego czekoladowe tęczówki.
- Wiesz jak cholernie za tobą tęskniłam? – spytała.
- Wiem.
- Wiesz jak się o ciebie bałam każdego dnia? – ponownie zadała pytanie.
- Wiem. Wiesz jak strasznie cię kocham?
- Wiem, ja ciebie też – powiedziała, a następnie lekko musnęła jego wargi.
Taka krótka wymiana zdań, a dla nich znaczyła tak wiele… Mimo to wiedzieli, że przed nimi poważna rozmowa.